Kto jeszcze nie był w słonecznej wrześniowej Zielonej Górze na święcie winobrania....eeech...dużo traci...jarmark, degustacja win, niesamowita atmosfera...Urocze miasto z uroczym rynkiem (jak to w poniemieckiej zabudowie)...a te wspomnienia...dokoła zielono, lasy, raj dla biegaczy i rowerzystów.
Ad rem: po 2 dniach wnikliwej obserwacji byłem załamany. Drogi niby już nowoczesne ale reszta...miasto jakoś średnio sprzyja eksploracji na pompowanych (mogę się mylić, Dorosły Syn już by tam pomykał). W Drzonkowie (słynny ośrodek szkolenia wieloboistów), należącym częściowo do ZG, chodnik kończy się na szosie i ludzie wciąż dreptają kilometry do ZG miotani podmuchami aut z ekspresówki...poszedłbym tędy... ale po 0,7 l i po zakładzie o kolejne 0,7l, mniejsza o markę...
Ale kto szuka, ten znajdzie...pas awaryjny wzdłuż drogi ekspresowej z Zielonej Góry na Otyń. Akurat przydybałem na poboczu miłą Panią z Volvo zakładającą właśnie łyżworolki - pozdrawiam! - dzięki której dowiedziałem się, że jest jakieś 8 km pięknego równego asfaltu plus kolejna podobna dróżka k. Trasy Północnej na 10 km Zatem, zielonogórzane, do dzieła! Jutro będę tam sypać km-y, dopisze się do forumowego licznika.
Oczywiście zaprosiłem Panią na nasz portal (okazało się, że to właścicielka nartorolek klasycznych i Skike'ów!). Gapa ze mnie bo nawet nie spytałem o imię (ot, wstydliwy nieco jestem...). Kochana, melduj się nam tu i potwierdź: do rzeczy mówię czy nie?
Pozdrawiam