Zapisy do konkurencji nartorolek szły opornie, ale tuż przed końcem internetowej rejestracji pojawiło się sporo nazwisk. Ostatecznie na starcie pod PGE Areną stawiło się prawie 30 nartorolkarzy w tym 5 kobiet i jedna dziewczynka.
Zapowiadała się kiepska pogoda, wisiały ciemne chmury, ale wszyscy mieli sporo szczęścia, bo wyjrzało słońce i podczas całej imprezy raz po raz wyglądało zza chmur, a nie spadła ani kropelka. W tym roku wyścig odbywał się na dystansie półmaratonu tylko naokoło stadionu, czyli 21 krążeń. Wiedziałem, że będzie masakra z liczeniem, a tu jeszcze organizatorzy, być może zwiedzeni małą początkową ilością osób zapisanych, postanowili liczyć okrążenia i czasy stoperem, bez pomiaru elektronicznego.
Start zaplanowany na 16:00 minimalnie się opóźnił, bo czekaliśmy na dziewczynkę, która w kategorii dziecięcej startowała na rolkach i była na podium, a jeszcze postanowiła startować na nartorolkach. Byłem pełen podziwu.
Start wspólny jak zwykle dostarczył wiele emocji, ale na szczęście obyło się bez upadków. Trasa teoretycznie technicznie prosta biegła cały czas wokół stadionu. Zaraz za startem był mały zawijasek, który zmuszał do szybszej pracy nóg w lewo i prawo, a potem cały czas łuk w lewo i do linii startu, gdzie odbywało się liczenie kółek. Różnice poziomów na trasie były praktycznie niezauważalne. Jedynym utrudnieniem był przeciwny wiatr wiejący na części trasy. Reszta zależała, jak to zwykle bywa, od kondycji, techniki, szczęścia (pewnie najmniej).
Od początku prowadzili zawodnicy i zawodniczki z MUKS Tomaszowa Lubelskiego. Nie dali większości najmniejszych szans i złudzeń, kto jest najlepszy. Ja jechałem w drugiej grupie, która mimo wydawałoby się dobrego tempa, została przez zwycięzcę zdublowana 2 razy, co oznacza, że na tym dystansie na metę wjechał mając w zapasie 2 km ! Co ciekawe wszyscy zawodnicy z Tomaszowa następnego dnia mieli startować na rolkach.
Na mecie niestety nie obyło się bez błędów pomiarowych, bo np. Rafał Koryciński (pechowiec z poprzedniego Sierpniowego - kończył wtedy na jednej rolce) wcale nie został sklasyfikowany. Tu jednak trzeba bardzo pochwalić postawę Mariusza Glugli, który dla odmiany miał zapisane w zeszycie 3. miejsce, które oddał honorowo Rafałowi. Brawo za taką postawę. (Opis wrażeń Mariusza można przeczytać na forum). Lepiej, żeby nie dochodziło do takich sytuacji, bo mimo, że startowaliśmy głównie dla własnej satysfakcji, to zostaje potem duży żal.
Przy wręczaniu pucharów i medali, Wojtek Hartung w imieniu organizatora obiecał za rok dłuższą pętlę i pomiar elektroniczny, jeśli będzie równie duża frekwencja. Trzymamy za słowo, bo jak na razie to jedyna impreza dostępna dla amatorów, na której pojawiło się tak dużo chętnych do startu. Dodatkowo atmosfera miejsca jest naprawdę wyjątkowa. Dlatego zapominamy o niedociągnięciach i mam nadzieję do zobaczenia za rok.
Ja ze swojej strony chciałbym pogratulować zwycięzcom, chociaż każdy kto ukończył jest wielki. Największe wrażenie zrobił na mnie jednak zawodnik na Skike-ach, który na metę wjechał parę sekund po mnie. I nie pytajcie mnie jak on to zrobił - 21 km w 46 minut. Szok.
Poniżej galeria zdjęć z wyścigu na nartorolkach podczas Maratonu Sierpniowego 2012 autorstwa Jerzego Dyczkowskiego.